Nie pisałam przez wiele, wiele dni. I żałuję. Przepraszam Was najmocniej jak tylko potrafię.
Od tygodnia mam ferie. I właśnie dla tego, że mam wolne, piszę. JAk wspomniałam w ostatnim grudniowym poście, miałam dwa konkursy. Jeden humanistyczny i drugi przyrodniczy. Na tym pierwszym miałam Xp/40p (wolę się nie przyznawać), a na drugim 27p/40p. Ale i tak jestem zadowolona z tego, że w ogóle dostałam się chociaż na ten etap. Nie musiałam czytać tych książek ani nic. Okazało się, że jest to potrzebne na etap wojewódzki.
Musiałam się uczyć o wiele więcej niż w czasie semestru, bo chciałamjak najwięcej ndrobić. Wyszła mi średnia jedynie 5,44. Byłam bardzo zawiedziona. Ale po nieprzespanej nocy uświadomiłam sobie, że aby osiągnąć cokolwiek, muszę to poprzeć pracą. Szczegulnie zażenowały mnie ostatnie dwie czwórki, ze sprawdzianu z matmy i z kartkówki z informatyki. Niesteyty nie rozumialam tego. Myślałam, że mocno obniży mi to średnią. Bardzo chciałabym się z tym zmienić, ale nie wiem dlaczego nie potrafię. I jeszcze jakby tego było mało dochodzą sprawy sercowe. Więc jest już postanowione. Po przyjściu ze szkoły jem obiad i odrabiam lekcje (zadania pisemne i przygotowanie ustne), potem chwila na odpoczynek, pakowanie plecaka na drugi dzień i ewentualne weście na bloga. Niewiele osób czyta tego bloga, a więc straty są niewielkie.
Jest mi strasznie przykro. Już nawet sama nie wiem dlaczego. Probuję ogarnąć myśli i uczucia. Ale się nie da. Rozum swojei serce swoje. i jak tu być normalnym. Dlaczego to wszystko musi być takie... no właśmnie TAKIE?! To okropne.
Brakowało mi tego. Tego, żeby nareszcie wyżalić i wypłakać się komuś. Nawet jeżeli tym kimś, a raczej czymś, jest blog. Mój blog. A blog to nie tylko bzdurne notki na temat: "Co dziś miałam na sobie?" (jeśli kogokolwiek uraziłam tymi słowami, z góry go przepraszam). To masa pracy i uczuć włożonych tam przez autora. To czasami więcej niż tylko blog. Dla niektórych to całe życie...