piątek, 4 listopada 2011

Marley i ja

"Marley i ja". Ten film jest przepiękny. Nie potrafię opisać tego słowami. Obejrzałam go dopiero drugi raz i płakalam przez jakieś pół godziny (może więcej). Najbardziej w momencie gdy musieli uśpić Marley, ponieważ był już stary i cierpiała na skręty żołądka.A tu macie dokładniejszy opis tego filmu (ze strony Wikipedia )
"Jenny i John Groganowie po ślubie przeprowadzają się z mroźnego Michigan na Florydę, gdzie rozpoczynają pracę w konkurujących gazetach. W "The Palm Beach Post" Jenny pisze poważne artykuły, gdy John tymczasem niechętnie redaguje nekrologi w "South Florida Sun-Sentinel". Po tym, jak w rozmowie z Johnem Jenny porusza temat dzieci, przyjaciel Johna, Sebastian, radzi mu podarować żonie na urodziny pieska, aby sprawdzić ich zdolności wychowawcze. Jenny jest zachwycona niespodzianką i wybiera labradora, który na cześć Boba Marleya otrzymuje imię Marley. Pies okazuje się być nieznośnym szczeniakiem, więc Jenny i John oddają go do szkółki pani Korblut, ale nawet ta doświadczona treserka nie potrafi sobie z nim poradzić, więc Marley zostaje usunięty z zajęć. Tymczasem John zaczyna pisać cykliczne artykuły o zabawnych wydarzeniach dnia codziennego, których głównym bohaterem jest Marley. Rubryka staje się popularna i poprawia sprzedaż gazety. Jenny zachodzi w ciążę, której jednak nie udaje się utrzymać. W ramach pocieszenia John zabiera ją w podróż do Irlandii, pozostawiając Marleya pod opieką młodej znajomej. Kobieta jednak nie panuje nad psem, zwłaszcza podczas częstych burz. Po powrocie z wycieczki Jenny ponownie zachodzi w ciążę i rodzi pierwszego syna, Patricka. Po urodzeniu drugiego syna, Connora, rezygnuje z pracy i rodzina przeprowadza się do większego domu. Po urodzeniu córki Colleen, Jenny coraz częściej traci cierpliwość do Marleya i chce się go pozbyć. Po 40. urodzinach, John, niezadowolony ze swojej pracy, przyjmuje posadę reportera w "The Philadelphia Inquirer" i rodzina przeprowadza się na farmę w Pensylwanii, gdzie prowadzi beztroskie życie do momentu, gdy Marley zaczyna chorować ze starości."

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Też straszliwie płaczę przy tym filmie chociaż oglądałam go 3 raz.
JA już zaczynam beczeć jak muszą go zawieść do weterynarii, ale popieram twoje zdaneie, ten film jest śliczny

Pozdrawiam Zoska

Bika pisze...

Też oglądałam ten film. To był mój 10 raz, płaczę jak opętana, po prostu jest piękny ;)